Zanim zapłoną nasze biblioteki
Z Codziennika:
Chodzą słuchy (nie czytam, nie śledzę), że na dużym obszarze rynku medialnego, na którym obowiązuje „cała prawda całą dobę” i gdzie „nam nie jest wszystko jedno” usiłuje się ostatnio tłumić wiadomości z Instytutu Roberta Kocha (jest niemieckim odpowiednikiem SANEPIDu), który doniósł niedawno o szerzeniu się w Niemczech niebezpiecznych chorób wwożonych do kraju przez imigrantów (wyniki badań przedrukowała „GP”).
Blokowanie tego typu informacji jest tym samym, co w 1986 roku blokowanie przez kilka pierwszych, newralgicznych dni wiadomości o wybuchu w Czarnobylu. (Rozdawanie płynu Lugola po trzech dniach od nadciągnięcia nad Polskę radioaktywnej chmury było „musztardą po obiedzie”, ale natychmiastowe ogłoszenie stanu zagrożenia spowodowałoby schronienie się ludzi w domach czy piwnicach, aby nie wystawiać się na ekspozycję szkodliwych promieni. Skutki zatajenia wybuchu są i będą obserwowane przez dziesięciolecia; czy nie jest zastanawiające skąd w ostatnich latach tyle nowotworów tarczycy i przypadków choroby Hashimoto ?- sama nagle ze zdumieniem stwierdziłam, że niemal 1/4 moich znajomych zaczęła cierpieć na tę chorobę).
Jeśli chodzi o Polskę, to największa zachorowalność na gruźlicę jest odnotowywana w Małopolsce: ponad 500 Małopolan rocznie choruje na tuberkulozę, przy czym liczba ta rośnie z roku na rok, a choroba dotyka coraz młodszych osób. Ponadto pojawiła się u nas, przywleczona zza granicy, gruźlica nieuleczalna, która jest tak samo groźna( lub nawet groźniejsza) jak AIDS.
Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Chorób Płuc w Jaroszowcu mówił w styczniu 2017r: „Liczba gruźlików niereagujących na podawane antybiotyki w ciągu ostatnich lat wzrosła o kilkaset procent. W 2011 r. do Jaroszowca trafił tylko jeden chory zarażony szczepem prątków odpornych na leki, w ostatnich 12 miesiącach było ich już 9.
Leczenie tego rodzaju gruźlicy jest wyjątkowo trudne i dla pacjenta oznacza nawet 20-30 miesięcy spędzonych w izolacji. Dużo rzadziej kończy się również sukcesem. Pomóc udaje się zaledwie 13-17 proc. chorych, reszta umiera. Ostatnio wypisaliśmy do domu pacjenta, który spędził na oddziale blisko 600 dni, jego leczenie pochłonęło ok. 160 tys. zł, ale dla nas to ogromny sukces”. Cały wywiad : TUTAJ.
***
PS Bardzo dziękuję PT Czytelnikom, którzy pamiętali o moich imieninach.
Całe tabuny „kwiatów” (bo są to świetliki, nocą, w lesie) w podzięce: